á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Zamysł na książkę był naprawdę niesamowity. Autorki podzieliły ją na siedem rozdziałów - siedem grzechów głównych. (...) W każdym z nich zaprezentowały krótkie biografie osób znanych z historii, które dany grzech w bezpośredni lub pośredni sposób zaprowadził do grobu. I chciałabym teraz napisać jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie cała lektura, ale - niestety - na dobrym pomyśle zalety tego dzieła się kończą.
Bardzo szybka zaczyna dziwić i może nawet przeszkadzać dobór postaci na które zdecydowały się autorki. Ich argumentacja dotycząca danego bohatera do konkretnego rozdziału staje się super mocno naciągana. Nie będzie to dobrze świadczyło o mnie (ani o autorkach), ale często przypominało mi to moje eseje na niektóre zajęcia na studiach, gdzie staram się spłodzić coś na chwilę przed dedlajnem; wówczas też wychodzą mi takie kwiatki.
Kolejna rzecz to spora niekonsekwencja w przytaczaniu faktów historycznych. W podrozdziale poświęconym Henrykowi II Walezjuszowi autorki piszą o tym, że koń, na którym jechał władca gdy przydarzył mu się wypadek, został po wszystkim nazwany "Nieszczęśliwym". Kilkadziesiąt stron później, przy podrozdziale dotyczącym Katarzyny Medycejskiej pojawia się informacja, że ów koń nosił już ten przydomek przed całym zajściem. Przy podrozdziale dotyczącym Bezpryma autorki starają się przekonać czytelnika, że władca ten nie mógł przebywać długie lata w zakonie, bo jego umiejętności walki były na tyle duże, że nie mógł nabyć ich wśród mnichów. Natomiast przy podrozdziale dotyczącym Mieszka Lamberta piszą one "(...) był prawowitym następcą tronu i sam za takiego musiał się on (Bezprym( uważać, skoro po śmierci ojca opuścił klasztor benedyktynów". To w końcu był w tym klasztorze, czy nie?
Następne - korekta. Nie chcę teraz wymieniać ile razy pomylone są imiona, popełnione literówki kompletnie zmieniające sens słowa. Ktoś naprawdę się nie postarał przy pracy nad tą książką i to jeszcze dodatkowo wpływa na jej niekorzyść. Można również było wystarać się o kopie portretów, czy choć ryciny przedstawiające opisywane postacie, a nie jakieś kościotrupki i jeszcze więcej kościotrupków.
I na koniec - cytowanie. Autorki z jakiegoś powodu uznały, że dobrym posunięciem będzie cytowanie wypowiedzi różnych postaci, które przemawiają z...powieści historycznych. I tak na przykład przy rozdziałach o Anglii okresu Wojny Dwóch Róż mamy cytaty z powieści Philippy Gregory. Uwielbiam jej książki, ale czy naprawdę koniecznym było umieszczenia ich fragmentów w pozycji - bądź co bądź - popularnonaukowej?
Podsumowując, potencjał na arcyciekawą książkę został zaprzepaszczony. Wydano nam ładnie opakowanego bubla, którego korektę robiono chyba na kolanie na pięć minut przed odesłaniem jej do druku. Szkoda.